Anegdota o coachingu biznesowym
- Marta Mroczkowska
- 1 lut 2019
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 24 wrz 2022

Po prostu muszę przekazać Wam tą historię. Od razu ostrzegam, że będzie pełna wątków biograficznych i, jak przystało na anegdotę, lekko humorystyczna.
WTF?
Pewnego szarego i smutnego, urzędniczego dnia, a właściwie popołudnia, wychylając ostatni łyk kawy, spojrzałam na fakturę przesłaną przez klienta.
Faktura dotyczyła kosztu o nazwie "sesje coachingowe", została wystawiona przez całkowicie nieznaną mi wówczas firmę i opiewała na kwotę, którą z góry uznałam za tzw. przegięcie.
Musicie wiedzieć, że wówczas słowo coaching kojarzyło mi się mniej więcej tak:
Wersja 10 hours powyższego jest TUTAJ, gdyby spodobał Wam się ten filmik.
Wracając do faktury, wartość sesji coachingowych stanowiła równowartość miesięcznej wypłaty z urzędu, zatem (mruknąwszy uprzednio: WTF) zaczęłam sprawdzać z czym mam właściwie do czynienia, co daje coaching biznesowy i jakie efekty uzyskały osoby, które z niego skorzystały.
Nie opuszczała mnie jednak myśl: jak można wydać tyle pieniędzy na coaching, na takie głupoty!
Do zmiany moich przekonań wystarczyło niewiele, rzut okiem na dochody klienta, który z coachngu skorzytał, analiza zarobków przed i po coachingu. Wniosek był jeden: coaching był jego najlepszą inwestycją!
Banalne?
Inwestycja w samego siebie, która pozwoliła zwiększyć znacząco przychody i rozwinąć możliwości biznesowe. Pojawiły się nowe kontakty, zlecenia w różnych krajach, a co za tym idzie podróże.
Jego strona internetowa nabrała charakteru, po zapozaniu się z nią, sama zatrudniłabym taką osobę do zarządzania przedsiębiorstwem (klient zajmuje się wdrażaniem w przedsiębiorstwach rozwiązań upraszczających procesy produkcyjne). Po prostu uwierzył w siebie i dał z siebie wszystko.
bez coachingu też się da
Historia jest z życia wzięta i być może słyszałaś takich wiele, ale wciąż myślisz, że są trochę naciągane. Pewnie niektóre tak. Podobnie jak te o księciu na białym koniu, a jednak sukces i książę są na wyciągnięcie ręki. Tylko nie zawsze to dostrzegamy.
Ja na przykład mam księcia na białym wielbłądzie, if you know what i mean ;)
Porzuć myślenie, że gdzieś, komuś MOŻE przygoda z coachingiem zakończyła się happy endem, ale że Tobie? Jesteś za mała i w ogóle nie jesteś gotowa, brak odpowiednich kompetencji i inne tego typu wymówki. Tobie to niepotrzebne, poradzisz sobie sama.
No, OK. Jeśli chcesz, to zostań w miejscu, w którym obecnie jesteś, ale tylko pod warunkiem, że jesteś w nim szczęśliwa. Jeśli nie, zmień to.
od czego zacząć coaching biznesowy
Czytasz ten post, co oznacza, że posiadasz komputer lub smartfon i masz dostęp do internetu. Tym samym masz możliwość przeczytania tysięcy darmowych materiałów, pobrania e-booków lub posłuchania filmów na YT (niekoniecznie takich jak ten wyżej), które dotyczą coachingu. Jeśli tego nie robisz, to sama jesteś sobie winna, że biznes nie układa się tak jakbyś chciała.
Moim pierwszym zderzeniem z coachingiem biznesowym była Kamila Rowińska, której styl przedstawiania pewnych zagadnień bardzo mi odpowiada (lubię prosto z mostu) i dlatego polecam jej materiały. Możesz zacząć od e-booka "7 kroków do osiągania ambitnych celów", który jest do pobrania za darmo.
Mam świadomość, że każdy powinien znaleźć "swojego" coacha, ewentualnie dwie-trzy osoby, z którymi będzie pracować. Jestem pewna, że bez sensu jest zalewanie się coachingiem z wielu źródeł, od rana do wieczora. To niekoniecznie przyniesie pozytywne efekty, podobnie jak przesada w każdej innej dziedzinie.
Na marginesie, jeśli Twoja firma wciąż istnieje tylko w Twojej wyobraźni lub jej rozwój utkwił w martwym punkcie, to naprawdę nie masz nic do stracenia. Być może potrzebujesz zmiany sposobu myślenia i ruszysz z kopyta, a w tym właśnie pomaga coaching.
Ostatnie słowa: na wszelki wypadek uprzedzam Cię, że coaching uzależnia i jak już wejdziesz na drogę rozwoju to w większości przypadków będziesz chciała pójść dalej. Znajomi mogą przestać Cię rozumieć, ale myślę, że i tak warto.